Nie zrażając się dniem wczorajszym dzisiaj znowu postanawiamy wynająć samochód, właściciel wypożyczalni tym razem obiecał podstawić nam w pełni sprawny samochód, zgadnijcie, jakie auto dostaliśmy...Chevrolet Aveo, ale tym razem w kolorze białym : ) Jego stan techniczny był jeszcze gorszy... auto było po wypadku, były wybite poduszki powietrzne, tylne prawe drzwi się nie domykały i ponownie na desce rozdzielczej święciła sie kontrolka silnika...
Cóż nie poddajemy się i wyruszamy naszym ''białym rumakiem'' na pobliską wyspę Chiloe, gdzie można zobaczyć pingwiny.
Po przejechaniu 70km wskaźnik paliwa pokazuje, że została nam jakaś 1/4 baku paliwa, hmm... okazało się, że czujnik paliwa też był uszkodzony : )
W miejscowości Chocoue wjechaliśmy na prom (9000 CPS/ oplata za samochód osobowy), płynęliśmy około 30 min a następnie dojechaliśmy do miejscowości Ancud, gdzie na obrzeżach wyspy Chiloe miały czekać na nas pingwiny. Ciekawostka, ostatni etap dojazdu do pingwinów to jazda po plaży i jadąc po niej, musieliśmy przejeżdżać przez wodę, na początku myśleliśmy, że pomyliliśmy drogę, ale okazało sie, że nie, bo po plaży jeździły także busy wycieczkowe i taxi.
Niestety, mimo usilnych starań nie udało nam się zobaczyć ani jednego pingwina, no może poza tymi, które widniały na wszystkich mapach i znakach wskazujących drogę do plaży gdzie miały, sie one znajdować. Miejscowi rybacy mogliby zabrać nas łodzią na mniejszą wysepkę, ale z powodu złej pogody i bardzo silnie wiejącego wiatru, nie było to możliwe.
Rozczarowani wróciliśmy do centrum Ancud i znaleźliśmy lokalną restauracyjkę gdzie serwowano owoce morza. Rafał wybrał sobie potrawę o nazwie curanto, czyli zestaw muszli z dodatkami a ja z Anią salmon con arroz, czyli łososia z ryżem.
W drodze powrotnej nie obyło się sie bez niespodzianek... na promie nasz ''biały rumak'' odmówił posłuszeństwa, bo rozładował mu sie akumulator, na szczęście przemiła obsługa promu pomogła nam pchać auto i szybko udało się odpalić samochód : )
Cóż nasza wycieczka nie przyniosła zamierzonego efektu zobaczenia pingwinów, ale mimo tego śmiechu było co nie miara : )