Po około trzech godzinach wylądowaliśmy na lotnisku w Punta Arenas. Jest godzina 01.00 w nocy, znajdujemy taksówkę i jedziemy do zamówionego wcześniej telefonicznie hostelu.
Zmęczeni podróżą szybko zasypiamy...
Obudziliśmy sie po 10.00 pakujemy się i opuszczamy nasz pokój. Zastanawiamy się, co robić dalej, czy zostać jeszcze w Punta Arenas czy już dzisiaj udać sie do Puerto Natales gdzie dokładniej chcemy zwiedzić tamte okolice.
Odwiedzamy pobliskie biuro turystyczne i w 5 min mamy gotowy plan podroży: o godzinie 16.00 podejmujemy drugie podejście w tropieniu pingwinów a następnie o 20.00 wynajętym samochodem pojedziemy do Puerto Natales... takie są uroki podróżowania na własną rękę, jedziemy i robimy to, na co w danej chwili mamy ochotę : )
Obie z Anią jesteśmy bardzo podekscytowane wyjazdem do zatoki Otway, gdzie tak bardzo chcemy zobaczyć pingwiny. I UDAŁO SIĘ!!! One tam naprawdę są!!! Brak nam słów, aby opisać, jakie emocje towarzyszyły nam wypatujac w oddali pierwszego małego pingwinka, to przepiękne, sympatyczne i trochę niezdarne zwierzaka, które swoim wyglądem wzbudzają sympatię. Jeden pingwinek ośmielił się na tyle, że udało nam się go pogłaskać : )
W tej zatoce zamieszkuje kilkanaście tysięcy tych ptaków, o tej porze roku w Chile, ( czyli wiosną) rozpoczynają swój okres lęgowy i już niedługo pojawią się im młode.
W drodze powrotnej udało nam się zobaczyć strusie nandu i inne ciekawe, ale nieznane nam z nazwy gatunki ptaków.
Około 20.00 wsiedliśmy w wynajęty samochód, tym razem to terenowy mitsubishi, który mamy nadzieję, że sprawdzi się w górskich warunkach, przed nami 240 km do celu.