Po śniadaniu wyruszyliśmy na podbój miasta. Miejscowość ta trochę przypomina nasze Zakopane, można tu spotkać turystów z całego świata, udało nam sie nawet usłyszeć język polski. W pierwszej kolejności zobaczyliśmy tutejszy rynek, targ z lokalnymi wyrobami - ja i Ania oczywiście nie mogłyśmy sobie odmówić kupienia małych pamiątek : ) Przez przypadek załapaliśmy się na pokaz starych sportowych samochodów, widzieliśmy miedzy innymi Ferrari, Porsche i Mercedesa.
Gdy zgłodnieliśmy wybraliśmy się skosztować specjału argentyńskiej kuchni, czyli stekow. Wszyscy zgodnie możemy potwierdzić, że były to najlepsze steki, jakie do tej pory jedliśmy, boski smak zapewnił sposób przyrządzenia, świeże mięso i świetne przyprawy.
Bariloche słynie z wyrobów z czekolady jest tutaj dużo sklepów z niezliczoną ilością różnorakich czekoladek, których spróbowaliśmy na deser.
Po południu kolejką gondolową wjechaliśmy na szczyt góry Cerro Otto gdzie podziwialiśmy cudowną panoramę otaczających to miejsce gór (koszt wjazdu wraz z dojazdem autobusem z centrum miasta to 55 pesos argentyńskich).
Zmarznięci skorzystaliśmy z możliwości oglądania krajobrazu z restauracji, w której cześć przeznaczona dla gości obracała się po okręgu i tym sposobem przy dobrej kawie dokończyliśmy obserwacji pięknych gorskich widoków.